"Zamknij oczy, otwórz buzię...." znacie to powiedzonko prawda? Jednakże nabiera ono innego sensu jeśli "zamknięte oczy" masz przez całą kolację...
Ostatnio miałam przyjemność uczestniczenia w projekcie firmy Wyjątkowy Prezent - Kolacja w ciemności w łódzkiej restauracji - Farinie Bianco, dzięki któremu zrozumiałam, jak smak jest uzależniony od tego co widzimy na talerzu. Nie bez przyczyny mówimy "jeść oczami". Ale po kolei.Na kolację wybrałam się wraz z mężem, który na początku nie był pozytywnie nastawiony do tego typu przeżyć. Kolacja odbywała się w zupełnej ciemności, że człowiek nie widział własnej ręki, a co dopiero serwowane przez kelnerów dania.
Na początku zostaliśmy wprowadzeni przez kelnerkę do ciemniej sali oraz doprowadzeni do naszego stolika. Nie ukrywam, serce waliło mi bardzo szybko, ponieważ pierwszy raz uczestniczyliśmy w tego typu projekcie. Gd już wszyscy goście zasiedli przy swoich stolikach, poproszono nas abyśmy delikatnie sprawdzili, co znajduje się na naszych stolikach. Ja, jak to ja, musiałam wsadzić ręce wszędzie ;) i tak to na samym początku już wiedziałam, gdzie stoi lampka wina i ile tego wina jest ;)
Dotykając sztućców, oboje z mężem zaśmialiśmy się pod nosem - no bo jak to jeść sztućcami jak się nic nie widzi ? - do tematu sztućców wrócimy później ;)
Nasza kolacja składała się z 3 dań - przystawki, dania głównego i deseru.
Kiedy kelnerzy przynieśli nam przystawkę, niepewnie ją "obmacaliśmy" i powąchaliśmy. Okazało się (później), że trafnie typowaliśmy co mieliśmy na talerzu, jako jedyni wśród wszystkich gości :) Danie udało nam się zjeść widelcem :) - brawo my!
Podbudowani, że nie jest tak źle - byliśmy gotowi na danie główne. I tu zaczęły się schody. Ja czując się pewniejsza, od razu chwyciłam talerz w ręce i zaczęłam go obwąchiwać. Niestety za bardzo wczułam się w rolę i w moim nosie wylądował chips ;) Po wywąchaniu wszystkiego co jest na talerzu przystąpiłam do dotykania. I tu szok - na talerzu znajdowało się coś płynnego i gęstego! I do tego jakiś kawałek "czegoś". Mój mąż dostał roladę, która jak myśleliśmy była wołowa - niestety się myliliśmy. Moje wegetariańskie danie udało i się zjeść widelcem i nożem (!) natomiast mój mąż się poddał, po tym jak kilka razy "zjadł powietrze" ;))
Przyszła pora na deser - tu mój nos wywąchał coś słodkiego ! Deseru już nie dotykaliśmy, tylko zjedliśmy łyżeczką, rozkoszując się każdym jego kęsem. To było coś pysznego. Nie od razu udało nam się odgadnąć co jemy. Ten deser to było niebo w gębie!
W oczekiwaniu na dania byliśmy zaangażowani w różne zabawy organizowane przez restaurację. Jakie - zostawię tą informację dla siebie, tak , żebyście Wy również mieli niespodziankę. Oprócz tego czekając na kolejny posiłek, zastawiałam się jak wygląda sala w której jestem, jak rozmieszczone są stoliki. Jak się później okazało - wyglądała zupełnie inaczej niż myślałam podczas kolacji :)
Podczas wieczoru doszłam do wniosku, że ludzie siedzący obok mnie, brak zmysłu wzroku rekompensowali sobie głośniejszą mową, co mi osobiście trochę przeszkadzało. Jedzenie w gwarze nie jest niczym przyjemnym. Obstawiam, że gdybyśmy jedli te same dania przy świetle, nie byłoby takiego hałasu.
Po posiłku w delikatnym świetle byliśmy przyzwyczajani do światła i na końcu, już przy pełnym świetle mogliśmy poznać całą obsługę, szefa kuchni oraz zobaczyć jak wyglądają nasze dania. Były cudnie podane.
Polecam Wam pójście na Kolację w Ciemności. Ja miałam w planach iść na nią już jakiś czas temu, ale dzięki serwisowi Wyjątkowy Prezent, moje marzenie z "wish listy" zostało odhaczone!
Jeśli chcielibyście doznać miłych przeżyć podczas projektu - Kolacja w Ciemności to projekt firmy Wyjątkowy Prezent, a samo przeżycie można znaleźć na stronie www.wyjatkowyprezent.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz